8.08.2014

Rozdział 39

Rozdział ze specjalną dedykacją dla Domi <3 Przepraszam cię za to, że musiałaś na niego aż tak długo czekać...

Leżałam na łóżku i wpatrywałam się w sufit. Zaczęłam przypominać sobie wszystko co się wydarzyło przez ostatnie miesiące. Moje pierwsze spotkanie z Harrym. Naszą pierwszą rozmowę sam na sam. To jak mnie wtedy pocieszał. Tamtego dnia wiatr wiał tak mocno, że rozwiewał jego włosy na wszystkie strony świata. Już wtedy byłam w nim zakochana, ale nie tak bardzo jak teraz. Nie umiałam mu o tym powiedzieć. Tamtego dnia coś we mnie pękło. Zrozumiałam, że nie mogę być z Harrym. Wiedziałam już jednak, że się myliłam. W tamtej chwili przypomniał mi się dzień kiedy wszystkiego miałam już dość. Kiedy moje życie straciło zupełnie sens. Przypomniałam sobie dzień, w którym chciałam ze sobą skończyć. Wiedziałam, że popełniłam tamtego dnia ogromny błąd, ale może jakbym go nie popełniła nie byłabym z Harrym. Przecież to on mnie wtedy uratował. Może gdyby tamtego dnia nie przyszedł do mnie to nie byłoby mnie teraz na tym świecie. Byłabym już po drugiej stronie. Harry mnie uratował. Kiedy obudziłam się w szpitalu to on był pierwszą osobą, którą zobaczyłam. Siedział przy mnie dzień i noc. Opiekował się mną każdego dnia. Mogłam poprosić go o wszystko. Moje wspomnienia przerwał telefon. Sięgnęłam do kieszeni, żeby go wyciągnąć. Kiedy trzymałam już go w dłoni, zobaczyłam, że to Lucy dzwoni. Na mojej twarzy od razu się uśmiech:
-Halo?- powiedziałam i od razu usłyszałam głos dziewczyny:
-Hej. Za jakąś godzinkę albo półtorej będę na dworcu. Przyszłabyś po mnie? Nie chce mi się samej wracać- Wstałam z łóżka i zaczęłam iść w stronę schodów:
-Oczywiście, że po ciebie wyjdę tylko się trochę ogarnę- powiedziałam to i zaczęłam wchodzić po schodach:
-No to bardzo się cieszę. Będę czekać na ciebie na przystanku. No to do zobaczenie- po tych słowach dziewczyna rozłączyła się. Szybko poszłam do mojego pokoju. Strasznie ucieszyła mnie wiadomość, że dziewczyna już wraca. Nie chciałam mieszkać już sama w tym wielkim domu. Kiedy dotarłam do mojego pokoju, podeszłam do szafy i wyjęłam z niej wygodny, luźny i ciepły strój, do którego dobrałam dodatki. Była już późna jesień i w Londynie było strasznie chłodno, ale słońce świeciło dość mocno dlatego postanowiłam wziąć okulary. Kiedy byłam już ubrana, związałam włosy w koka i wyszłam z pokoju. Często robiłam sobie koka, ponieważ wolałam prostotę. Gdy byłam na dole, zaszłam jeszcze na chwilę do kuchni, aby wziąć klucze od domu. Kiedy byłam już gotowa skierowałam się do wyjścia. Przystanek znajdowałam się w centrum Londynu. Na całe szczęście mieszkałyśmy od niego tylko jakieś 6 km. Kiedy znajdowałam się już przed domem, zamknęłam drzwi na klucz i ruszałam w stronę furtki. Szłam chodnikiem i rozglądałam się dookoła. Nie wiem czemu, ale czułam się jakby ktoś mnie obserwował. Obróciłam głowę i zauważyłam, że ktoś za mną idzie. Był to wysoki chłopak. Nie mogłam zobaczyć jednak jego twarzy, ponieważ miał na głowę naciągnięty kaptur. Zdecydowałam jednak, że nie będę się nim przejmować i szłam dalej. Przez cały czas słyszałam jego kroki za moimi plecami. Bałam się, że może być to jakiś psychol, który chce mi coś zrobić albo co gorsza Gabriel. Chociaż na dobrą sprawę mógł to też być normalny chłopak, który poszedł na spacer. Ale do cholery czemu on miał naciągnięty na twarz kaptur? Martwiła mnie ta cała sytuacja. Nie miałam pojęcia co mam zrobić dlatego szłam dalej. Po przejściu jednak kolejnych 50 metrów nie wytrzymałam i wybuchłam:
-Kim ty do cholery jesteś i czemu za mną leziesz?!- odwróciłam się w stronę chłopaka. Przestałam panować nad swoimi emocjami. Przez ostanie miesiące wydarzyło się tak wiele, że byłam po prostu wykończona psychicznie i byle co wzbudzało we mnie strach. Byle co mnie denerwowało. Stałam tam i patrzyłam na nieznajomego chłopaka, który stał naprzeciwko mnie. Czułam jego wzrok na moim ciele:
-Pamiętasz mnie jeszcze?- po tych słowach chłopak zdjął kaptur i ujawnił swoje prawdziwe oblicze. Ten uśmiech, ten kolczyk, te oczy, ta twarz. To było po prostu nie możliwe. Przecież on wyjechałam do Stanów. To nie mógł być on:
-Nie to nie możesz być ty- zrobiłam parę kroków do tyłu. Chłopak podszedł jednak do mnie i spojrzał prosto w moje oczy. To musiał być on. Nikt inny tak na mnie nie patrzył. Nikt nie miał tak niebieskich oczu jak on. To musiał być on:
-William to ty?- zapytałam, bo nie wierzyłam, że jeszcze kiedyś go spotkam:
-Tak to ja. Tęskniłem za tobą- poczułam, że po moim policzku spływa łza. Rzuciłam się Chłopakowi na szyję:
-Ja za tobą też tęskniłam, ale...- zacięłam się. Nie wiedziałam jak mam powiedzieć Williamowi o tym, że nie możemy znów być razem. Było mi smutno z tego powodu, ale nie mogłam nic na to poradzić:
-Tak wiem. Nie chcę ci przeszkadzać w drodze do szczęścia, bo ja chcę, żebyś była szczęśliwa. Chciałem po prostu cię zobaczyć- puściłam chłopaka i spojrzałam na niego.On zaś wziął moją twarz w dłonie i pocałował mnie lekko w czoło po czym dodał.-A teraz odejdę i już nigdy nie wrócę. Nigdy nie zapomnę chwil spędzonych z tobą. One zawsze będę w moim sercu tak samo jak ty- po słowach puścił moją twarz i odwrócił się. Zaczął iść, a ja nie mogłam na to patrzeć:
-William zaczekaj!-krzyknęłam. Chłopak zatrzymał się i spojrzał w moją stronę:
-Wiem, że nie chcesz, żebym odchodził, ale daj mi to zrobić dla twojego dobra. Może jeszcze kiedyś się spotkamy, a może nie. Nie wiem tego, ale wiem, że to na razie nie jest czas na dłuższe spotkanie. Mam nadzieję, że jesteś i będziesz szczęśliwa z Harrym. Żegnaj- stałam tam i patrzyłam jak chłopak odchodzi. Czułam, że po raz kolejny go straciłam. Nie chciałam, żeby William był znowu moim chłopakiem. Chciałam po prostu, żeby był moim przyjacielem. A może i miał rację, że to nie jest odpowiedni moment na nasze kolejne spotkanie.
~*~
Siedziałam na dworcu i czekałam na przyjazd Lucy. Cały czas nie mogłam przestać myśleć o spotkaniu z Williamem. Zimny wiatr owiewał moją twarz. Po dłuższej chwili zauważyłam, że ktoś przy mnie siada:
-Coś się stało?-usłyszałam dobrze mi znany głos. Kiedy spojrzałam do góry zobaczyłam Lucy. Wiatr rozwiewał włosy, które wystawały jej spod wełnianej czapki. Przygryzłam dolną wargę, wstałam z ławki i chwyciłam za metalową barierkę:
-Nie wiem czy coś się stało. Lucy ja naprawdę nie wiem- powiedziałam, a po moim policzku zaczęły spływać łzy. Nie wiedziałam co mam zrobić. Nie wiedziałam o czym mam myśleć:
-Nie wiesz? Czyli jednak coś się stało. Pogadajmy o tm po drodze do domu- dziewczyna otarła łzy z mojego policzka. Spojrzałam na nią i pokiwałam głową. Lucy chwyciła rączke walizki i zaczęła iść w stronę wyjścia. Szłam zaraz za nią. Przez jakieś półgodzinny drogi do domu milczałam. Postanowiłyśmy pójść dłuższą drogą, więc miałyśmy bardzo dużo czasu na rozmowę:
-Powiesz mi wreszcie co się stało?- usłyszałam nagle jej głos. Spojrzałam na nią smutno:
-Jak szłam na dworzec to spotkałam Williama. Rozmawiałam z nim trochę, a teraz nie mogę przestać o nim myśleć. Lucy ja nie wiem co się dzieję. On tak nagle wrócił, a ja tak nagle zapomniałam o Harrym. Co jeśli ja nadal do niego coś czuję?
-Paula, ale co on ci powiedział? Mówił ci, że chce do ciebie wrócić?- w tamtej chwili przechodziliśmy nie daleko domu Gabriela. Kiedy spojrzałam w jego stronę, zobaczyłam wóz policyjny i sporą grupkę ludzi przed nim. Pociągnęłam Lucy za rękaw i powiedziałam:
-Chodź zobaczymy co się tam dzieje- zaczęłam iść w stronę domu. Jeśli można było tak to nazwać. Lucy szła zaraz za mną. Gdy doszłyśmy na miejsce, zauważyłam jak policja wyprowadza Gabriela skutego w kajdanki. Nie wiedziałam co się dzieje. Kiedy spojrzałam na Lucy, zobaczyłam zdziwienie na jej twarzy:
-Niech cię to nie dziwi, księżniczko. Mówiłem, że się tym zajmę- usłyszałam czyiś szept. Kiedy się odwróciłam zobaczyłam Loczka. Byłam w tamtej chwili tak strasznie szczęśliwa. Rzuciłam się chłopkakowi na szyję:
-Ale jak ty to zrobiłeś?- zadałam dość głupie pytanie. Harry uśmiechnął się do mnie:
-Mam znajomych, którzy pracują na policji, a ty co tu robisz?- usłyszałam zaciekawienie w jego głosie. Oblizałam dolną wargę i spojrzałam prosto w jego szmaragdowe oczy:
-Szłyśmy razem z Lucy z dworca i zaciekawiło nas co się tu dzieje- powiedziałam i wtuliłam się w tors chłopaka. Tak bardzo mi go brakowało:
-To może was podwiozę?- zapytał tym swoim zachrypniętym głosem:
-Jeśli to nie problem- puściłam Harry'ego. Loczek machnął głową na znak, żebyśmy za nim poszły. Chwyciłam chłopaka za rękę i szłam za nim krok w krok aż doszliśmy do samochodu Stylesa. Było widać i to bardzo dobrze, że jest nowy:
-Daj bagaż to schowam go do bagażnika- zwrócił się do Lucy. McCartney uśmiechnęła się do Loczka:
-Nie trzeba, poradzę sobie- Harry nic nie odpowiedzał tylko podszedł do drzwi i otworzył je. Po czym wskazał, żebym weszła do auta. Zrobiłam to o co prosił chłopak. Po tym jak weszłam chłopak zaknął za mną drzwi.
~*~
Jak tylko Harry zatrzymał się pod naszym domem Lucy wysiadła. Chciałam zrobić to samo, ale Loczek nagle złapał mnie za nadgarstek i powiedział:
-Paula chodzimy już od prawie 3 miesięcy, a jeszcze nie byliśmy na pierwszej randce. Dasz się zaprosić jutro na kolację. Poznałabyś od razu moich rodziców. Co ty na to?- spojrzał na mnie swoimi zielonymi oczami. Uśmiechnęłam się do niego:
-Z chęcią pójdę z tobą na randkę- po moich słowach chłopak przysunął się do mnie i mnie pocałował...
-----------------------------------------------------------------------------------------
No i mamy 39 rodział. Mam nadzieję, że wam się podoba...

1 komentarz: