Był już późny wieczór, a Harry ani słowem się nie odezwał. Wiedziałam bardzo dobrze, że wyszedł dzisiaj ze szpitala, bo od rana mówią o tym na każdym kanale. Jedyną rzeczą, która może to wytłumaczyć jest fakt, że Harry po tym miesiącu spędzonym w szpitalu, może być po prostu strasznie zmęczony. Właśnie "może" , ale nie musi. Mógłby chociaż zadzwonić albo napisać, a tu nic. Nie mogę powiedzieć, że nie byłam na niego wkurzona, bo byłam. Niby go kochałam, ale... Chwila. Co się najlepszego ze mną dzieje? Byłam na niego wkurzona? Przecież nigdy mi się to jeszcze nie zdarzyło. Niektórzy mówią, ze zawsze musi być ten pierwszy raz, ale co jeśli ja nie chcę, żeby on nastąpił? Na to pytanie nie znajdę odpowiedzi najpewniej nigdy, ale cóż takie jest już życie. usiadłam zrezygnowana na kanapie. Nie wiedziałam co mam zrobić. Pociąć się? Ti chyba byłoby wtedy najlepszym wyjściem. Powstrzymałam się jednak. Nie chciałam się już oszpecać. W tamtej chwili usłyszałam dźwięk dzwonka. Wstałam z kanapy i podeszłam do drzwi. Chwyciłam za klamkę i już miałam odtworzyć, gdy nagle w mojej głowie pojawiła się myśl: "A co jeśli to Gabriel?". Puściłam klamkę i zastanowiłam się przez chwilę. Szczerze mówiąc mógł być też to Harry. Chociaż w to bardzo wątpiłam. Po dłuższej chwili chwyciłam po raz kolejny klamkę i otworzyłam drzwi. A za nimi stał Loczek. Tylko co on tu robił? Nie spodziewałam się jego o tak późnej porze:
-Wiem, że jest późno, ale czułem, że muszę z tobą porozmawiać- spojrzałam prosto w jego zielone oczy:
-Wejdź- wpusiciłam go do środka, a pochwili dodałam.-Czemu przez cały dzień się nie odzywałeś. Martwiłam się.
-Nie musiałaś się martwić, bo nie było czym- powiedział obojętnie. Zdzwiło mnie to. Nigdy nie mówił do mnie takim tonem:
-Może pójdziemy do salonu i usiądziemy- chłopak bez słowa zaczął iść w stronę pokoju. W milczeniu poszłam za nim. Usiadłam jako pierwsza na kanapie, a on zaraz po mnie. Tylko, że na przeciwnym końcu kanapy. Jego zachowanie dzwiło mnie co raz bardziej:
-O czym chciałeś ze mną porozmawiać?- zapytałam.-To musi być coś powżnego skoro przyszłeś tak późno.
-Bo i jest. Chciałem porozmawiać o nas- zdzwiły mnie jego słowa. O co mogło mu chodzić? To wszytko nie miało sensu:
-Jak to o nas? Nie rozumiem. Przecież mnie kochasz, prawda?- spytałam zaniepokojona całą tą sytuacją. Nie wiedziałam co się dzieje. Bałam się tego co może się stać:
-Chodzi o to, że ja już cię nie kocham. Z nami koniec. Przykro mi, ale nie mam innego wyjścia- poczułam, że po policzku spływa mi łza. Po tych słowach wyszedł z pokoju. Nie mogłam uwierzyć w to co się dzieje. Jeszcze tak nie dawno kochał mnie. Wybaczył mi zdradę. A dziś bez słowa wyjaśnienia rostał się ze mną. Nie mogłam w to uwierzyć. Rozpłakałam się. Straciłam całą chęć do życia. Życie, które nabrało sensu w jednej chwili je starciło.
Oczami Lucy
-------------------------------------
Postanowiłam zrobić Pauli niespodziankę i nie mówić jej o tym, że wracam. Kiedy weszłam do domu, zauważyłam, że nigdzie nie świeci się światło. Szybko poszłam do pokoju mojej przyjaciółki. Gdy do niego weszłam, usłyszałam płacz:
-Paula co się stało?- powiedziałam, a dziewczyna uniosła lekko głowę:
-Lucy? Co ty tu robisz?- zapytała, przełykając łzy:
-Wróciłam wcześniej i chciałam zrobić ci niespodziankę, ale jak widzę wybrałam zły moment-powiedziałam i przytuliłam ją:
-Harry mnie rzucił- wtulila się we mnie:
-Ale czemu zrobił?- zapytałam, bo nie rozumiałem o co w tym wszytkim chodzi:
-Nie wiem. Nie powiedział mi tego. Powiedział mi tylko, że mnie już nie kocha, i że z nami koniec...
-----------------------------------------------------------------------------------------------------
Jest już 37 rozdział. Mam wielką nadzieję, że się wam podoba. Proszę, komentujcie. Każdy komentarz to wielka motywcja do dalszego pisania...
Jak mogłaś skończyć na takim momencie! Czekam na to już bardzo długo dlatego pisz ,pisz i pisz :*
OdpowiedzUsuń